Przygotowania do świąt. Część 2. Prezenty od Zajączka.

Krótko. U nas w rodzinie dzieci od zawsze dostają prezenty od Zajączka. Małe, drobne, symboliczne. Zajączek jest mały i niemożliwe jest, by przynosił prezenty większe od siebie. Gdy dzieci były mniejsze padały nawet pytania: czy mogą napisać list do Zajączka? Nie, nie mogły. Zajączek to nie Święty Mikołaj. Zajączek przynosi wedle uznania. I zawsze poza drobnym upominkiem w torbie znajdują świąteczne (wielkanocne) słodycze. Od kilku lat hitem są czekoladowe jajeczka Milki. Czekoladowy zając również jest mile widziany.

W święta prezenty nie są sprawą pierwszorzędną. Wspólne malowanie jajek, święcenie pokarmów, stroik z rzeżuchy, zielona szpinakowa baba, biały barszcz z jajkiem i kiełbasą to przede wszystkim kojarzy nam się z nadchodzącymi świętami. A ozdabianie gałązek małymi jajeczkami daje nam podobną radość, jak ozdabianie choinki. I naprawdę się cieszę, że nie muszę, ani nie chcę biegać za prezentami. A dzieci, mimo że nie dostaną kolejnej góry zabawek i tak są szczęśliwe.

Im bardziej pogłębiam wiedzę o rzeczach, które kupujemy, a których tak naprawdę wcale nie potrzebujemy, tym bardziej powstrzymuję się od spełniania kaprysów dzieci. I dziwne. Żyją i mają się dobrze. Od pewnego czasu pozbyły się chęci posiadania przedmiotów, bo zobaczyły u koleżanki, czy kolegi. Albo obejrzały reklamę. A zwłaszcza najmłodsza miała takie zapędy. Dziś z przyjemnością obserwuję, że córka docenia zbiór swoich zabawek i nie musi mieć wszystkiego, by dobrze się bawić.

I tak dochodzę do wniosku, że prezenty w naszej rodzinie stają się jedynie dodatkiem do wszelkich okazji. Nierzadko nawet nie są rozpakowywane podczas imprezy. Szkoda na to czasu, gdy można się pobawić z kuzynami, albo porozmawiać z ulubioną ciocią.

Teraz z niecierpliwiścią oczekujemy świąt i mamy nadzieję, że wszyscy będziemy zdrowi i spotkamy się w pełnym składzie.

Dodaj komentarz